Literatura, półliteratura i małpki literackie bez zakąski

Biologiczna biografia "Tłustej Gęsi" i przykład scenariusza 


Teatrzyk „Tłusta Gęś” to nieślubne dziecko Zielonej Gęsi i Hajbowicza Krzysztofa Tadeusza, natenczas nieletniego, bo ucznia szkoły średniej i kółka teatralno-kabaretowego tamże. Zeswatała ich nauczycielka języka polskiego.

Wtręt - nazwiska nie pomnę, ale przeurocza, ciepła kobieta którą zapamiętam do końca życia. 
To przez nią piszę dalej i wszystko co mi do łba przyjdzie. Dałem Jej wówczas swoje wiersze by zerknęła na nie, ale zrobiła to po belfersku podkreślając błędy, słowa, układy zdań i.. pierwszy raz miałem do czynienia z krytykiem. Wtedy podjąłem decyzję, jaj na złość, że będę pisał. Wkrótce też się stałem poniekąd nadwornie szkolnym poetą. Bo uczyłem się raczej nie tego co by chcieli niektórzy nauczyciele i moi kochani rodzice. Miałem zostać księgowym pegeerowskim – niestety nie rajcowało mnie to i byłem cieniutki jak wykałaczka, jeśli chodzi o przedmioty ekonomiczne. Ale zaraz miała być to biografia Tłustej GęsiKoniec wtrętu i wątkowania.

Ojcem „Zielonej Gęsi” był niejaki Gałczyński Konstanty Ildefons, dobry materiał na pacjenta Ośrodka Leczenia Uzależnień, i uczestnika spotkań grup Anonimowych Alkoholików. Ale gdy to on pisał, to jeszcze doktor Woronowicz nie pomógł założyć pierwszej grupy AA w Polsce, w Poznaniu (Eleusis się nazywała) wiec nie miał się gdzie poeta leczyć. Tylko biedak chlał – co było, prawdę mówiąc, tajemnicą narodową poliszynela. Zresztą, kto by się tym przejmował – pili wszyscy, taka wówczas panowała moda. Nikt nie miał społecznego pojęcia o uzależnieniach, rodzinach patologicznych i prawidłowym wychowywaniu dzieci według norm UE (bo to był wówczas Plan Marshalla, wtedy dopiero powstająca Wspólnota Węgla i Stali i te rzeczy). Mamą „zielonej Gęsi” była gazeta, właściwie tygodnik, raczej kobiecy zwany „Przekrojem”. Tam w 1946 przyszła na świat na łonie, pardon na łamach tej gazety/tygodnika - wspomniana obywatelka Gęś.

Ojcem Krzysztofa Hajbowicza był Władysław Hajbowicz, zakochany po uszy w nauczycielce języka polskiego, organizatorki teatru wiejskiego Tereni Bernadety Główczewskiej, pracownik wiejskiego Urzędu Pocztowo - Telekomunikacyjnego w niejakim Drzonowie, na ziemiach zachodnich z odzysku powojennego. Tam losy tych dwojga rzuciły. O dziadkach Tłustej Gęsi będzie jeszcze czas napisać. Dość tylko zaznaczyć teraz, że wspomnianą nauczycielkę Teresę ony Władysław był pojął a urzędowo, po dziewięciu miesiącach, przyszedł był na świat ich syn pierworodny i ostatni wspomniany na wstępie Krzysztof Tadeusz.

Tak więc przy sprzyjających okolicznościach, w szkole średniej, w internacie, ba na scenie auli tamtejszej , niedopilnowani wspomniany Krzysztof i wspomniana Zielona Gęś spłodzili Tłustą Gęś. Ta chwilę po urodzeniu ( gdzieś w okolicach 78/79 roku ubiegłego wieku) wykluciu właściwie odniosła sukces sceniczny ku uciesze gawiedzi szkolnej, i lekkiej irytacji seksualnego i mniej seksualnego ciała pedagogicznego tamtejszego establishmentu.

Później Tłusta Gęś (dalej zwana TG) znosiła kolejne scenariusze niewystawnych sztuk, oznaczane numerami. Było ich w cholerę, aż się pochromoliło z numeracją. Poniżej udostępniam póki co jeden z nich by przybliżyć potomnym, podstawowe postaci, stale grające w niniejszym teatrze. Mianowicie;

 Palma – romantyczna histeryczka, kłamczucha szukająca miłości i klejąca się do każdego, kto jej coś naobiecywał, naiwna wariatka. W przebłyskach racjonalistka. Czuje mięte do Wielbłąda.

Wielbłąd – w swoim mniemaniu kawał cwaniaka, nieudacznik, który się zgubił w życiu i od swojej karawany. Szczerze oddany Hajbowiczowi niczym wierny psiak, nie znosi Palmy, budzi w nim aseksualne uczucia, zwłaszcza gdy ta go próbuje uwodzić, kiedy akuratnie nie ma kogo innego. Uczuciowy i emocjonalny i bohaterski momentami.

A teraz
Przed Państwem


43 Teatrzyk Tłusta Gęś przedstawia;


Sen popołudnia ciepłego


Występują ;                                          Wielbłąd
                                                            Palma
                                                            Inspicjentka 
oraz gościnnie, znany akrobata sceniczny - Hajbowicz


Sceneria 
- pustynna dżungla sceniczna. Z lewej , ze stoickim spokojem, stoi Palma. Obok Palmy stoi Wielbłąd i ze stoickim wyrazem mordy, stoicko przeżuwa liście Palmy. Od czasu do czasu łypie oczyma na prawo - kiwając ze współczuciem lewym garbem. Palma , odbijając od czasu do czasu ( to w górę , to w bok , to do tyłu ) stoicko szumi niczym jodła na gór szczycie. Z prawej stoi znany artystycznie akrobata sceniczny przebrany za terapeutę i głosem cienkim a fałszywym śpiewa znany przebój gryfickich pielęgniarek 
z nadwagą;

Jestem młoda zgrabna
Prześliczna powabna
Wszystkie chłopy mówią
Że mnie tak lubią
A ja bym tak chciała 
Poznać Jamesa Bonda
I wyjechać z Gryfic
Świat se pooglądać 

Hajbowicz, 
trzepiąc powabnie powiekami, robi za śliczną zgrabną. Kłania się przy tym jak najęty. Wielbłąd bije brawo a chwilę później Palmę. Ta ( łkając ) odbija żonę Prezesa miejscowej Mleczarni z rąk roztopionych do białości serków strapionych. Słowem totalne zamieszanie.
Publiczność 
podejrzanie milczy. Konsternacja. Do Palmy podchodzi inspicjentka 
z kartką, pokazuje ją Wielbłądowi. Wielbłądowi stają z przerażenia garby, daje znaki Hajbowiczowi. Palma mdleje. Wielbłąd gubi sierść ( dobrzy ludzie mu ją odnoszą po spektaklu ).



Publiczność nadal podejrzanie milczy. 


Hajbowicz przestaje się kłaniać i podejrzanie przygląda się publiczności. Ktoś w drugim rzędzie chrząknął. W trzecim szurnął butem. 
Z piątego poleciało zgniłe jajko. Chwilę po tym z widowni słychać było tylko jeden wrzask 
i pisk. W stronę zdezorientowanego Hajbowicza leciały epitety, pomidory, żurawie, itp. 

Wielbłąd 
odzyskawszy równowagę psychiczną , począł drzeć się jak opętany. 

Natomiast Palma , odzyskawszy przytomność oraz orientację w czasie i przestrzeni , stanęła po stronie widowni, rzucając przegniłymi kokosami po scenie. Horror. Kurtyna się zacięła i pobiegła po plaster. 

NAGLE cisza. Dzwonek, " Pan Hajbowicz za dwie minuty na scenę proszę " - odezwał się melodyjnym głosem interkom. Rozejrzałem się wokół - dobra, wszystko przygotowane. Ale się zdrzemnąłem brrr.

Drzwi do garderoby się otworzyły i usłyszałem głos; "Co ty stary śpisz ? Wychodzimy !!". To mój przyjaciel Wielbłąd. Na korytarzyku w stronę kulisy spotkaliśmy podekscytowaną jak zawsze  przed spektaklem Palmę. 

Znak ręką inspicjentki - wchodzicie, już...


 the bardzo end



Przykład innego scenariusza, niewystawnego Krzychteatru

Grupa Uzdolnionych Socjoterapeutów w skrócie GUS imienia Ally McBeall ma zaszczyt przedstawić;
Spektakl Teatralny dla przygłuchych i przyślepych zatytułowany;

"Teatr umarły wśród naszej ciszy"

Przypadkowy autor pomysłu – uczeń szkoły średniej Filip, który widzem spektaklu dorabiającego na boku aktora w sali gimnastycznej …był.
Scenografia – mgr Iza Zajączkowska  pedagog, wojewódzki konsultant CDiDN`u – bo szycha
Muzyka – chorąży Sławomir Ratter – kompletne beztalencie strategiczne, ale za to jaki muzyk!
Logistyka polityczno-teatralna – półmagister Przemysław Kubalica – młodzieżowy bojówkarz SLD
Autor scenariusza – Al Ahmed vel Krzysztof Tadeusz Hajbowicz abiturient Szkoły Podstawowej w Koziedupkach Dolnych zauroczony kulturą arabską, gumą arabską, zespołem ARABESKA  i Alfem z planety Melmac
Reżyseria - mgr Beata Piesińska socjolog  (dobra znajoma – trza było jakoś wyróżnić)
Spektakl oparty na wydarzeniach autentycznych.


występują;

gościnnie - Młodzież ( ubrana jak młodzież )
Teatr - ubrany klasycznie
Chór - ubrany z  grecka
Dzieci z przedszkola nr 5 - ubrane jak Pani Dyrektor kazała rodzicom.
Współczesny trend - ubrany jak trądzik młodzieńczy z napisem "nawet OXY ma swój trądzik" - z uwagi na kaszel gra rolę epizodyczną, lecz jakże znaczącą. Jest od początku
na scenie a nawet nie wiadomo kiedy schodzi i lezie po hamburgera do pobliskiej pizzerii
La Vegetta – w siedzibie McDonalda & Burger Kinga
Aktor - ubrany jak aktor - rajtuzy, katanka, koszula z żabotem, obowiązkowo szpada lub rapier przy pasie. Rozwichrzone włosy, ślepia wlepione w trzymaną czaszkę (ludzką najlepiej).Czaszkę trzyma w ręce ( lewej najlepiej)

Oraz również gościnnie - Mistrz - ubrany jak ... Mistrz
Pozostałe postaci dramatu - ubrane jak należy ( w tym Życie w epizodycznej roli autora scenariusza - występuje nago - ale nikt i tak tego nie zauważa )

x x x x x x x


Rzecz się dzieje w auli szkolnej gdzie dorabiający aktor w ramach edukacji teatralnej dzieci
i młodzieży przybliża klasykę teatru do klas licealnych.

Aktor 
(patetycznie) - Widzisz ty podła namiastko teatru, którąż we dwoje jesteśmy. Lecz ja ciebie utrzymuję, a tyś symbolu dopełnieniem!

Młodzież
- Ale nawija ! - ( z tłumu ) - Buuu.

Aktor 
- ( do siebie ) Tak mnie uczono, ( głośno ) Santa Maryja jakem niepomny na zło wszlateczne ...

Młodzież - Facio, truje ...

Aktor - Dzieckiem w kolebcie kto urwał…, Ofelio!  Zemsta na trzeciej części .... Dziadów

Młodzież - ( ktoś z tłumu głośno ) te Facet, kurde, rozbieraj się .... (ogólny aplauz
i śmiechy )

Nagle „pojawia się muzyka” iście jak z nocnego klubu.  Aktor niczym rasowa striptizerka frywolnie bieliznę, odrzuca pierwej czaszkę, rozpina koszulę, etc. W trakcie tej aktorskiej rozbieranki deklamuje;

Aktor
- Święta miłości kochanej ojczyzny, czują cię tylko umysły poczciwe! Dla ciebie zajadłe smakują trucizny, dla ciebie pęta, więzy nie zelżywe. (a do siebie) Exegi monumentum aere perennius. Kyrie elejson. Etc, etc, etc…

Słychać  ogólny aplauz widowni. Chór z boku zaczyna mrucząc

Chór -Ta zemsta, zemsta, zemsta na wrogach z wrogiem lub mimo wroga ... ( tak coś na kształt z inscenizacji krakowskiej Dziadów - z oczywistym przekłamaniem )
( zaraz po tym ) - Ta zemsta, zemsta, zemsta na wrogach z wrogiem lub mimo wroga-
( przechodzi to w gospel song , by w trakcie kiedy się chór się "rozkręci" nagle przejść w coś na kształt rapu ) - Ta zemsta, zemsta, zemsta na wrogach z wrogiem lub mimo wroga -
( by po chwili przy dźwiękach gitar i Heavy Metal Rock ) - Ta zemsta, zemsta, zemsta na wrogach, z Boogiem lub mimo Booga

Na koniec wielki wybuch, hałas gitary prowadzącej i dużo , dużo dymu.
Gdy chór i aktor kończą…. z widowni podnosi się brodaty (broda szpakowata ładnie i modnie przystrzyżona) pięćdziesięcioletni jegomość w czarnej koszuli z brylantową spinką. To… Mistrz. Uśmieszek szatański maluje się na twarzy….
Zalega złowroga cisza. Nikt z młodzieży… o dziwo - nie śmie się odezwać. Ten nienaturalny stan ciszy, podczas tak zwanego spektaklu dla młodzieży szkolnej, przerywa nieziemski, groźny śmiech.
Rozlega się on zewsząd i echem odbija  po całej widowni.
Tymczasem Mistrz podchodzi do sceny i przerażonego aktora, oraz chóru i tych tam w kulisach. Wreszcie przestaje się ironicznie śmiać bo teraz dopiero można pojąć skąd śmiech ten pochodził.  Patrzy badawczo w przerażone oczy młodych ludzi.

Mistrz - No co gnojki, pieprzycie teatr, pieprzycie świętości?! Hm, nie wierzycie w możliwe niemożliwości ?!! ( znów się roześmiał i ... nagle znikł).

Wówczas zaczęło się piekło. Połowa z widzów zaczęła krzyczeć z nadmiaru strachu, lęku, stresu w tym PTSD i innych emocji.  Pozostali, nie dość, że krzyczeli to jeszcze próbowali w panice opuścić salę. Nikt już nie mógł zapanować nad zaistniałą sytuacją.

x x x x x x x


Na scenę wchodzą młodzi socjolodzy, psychoterapeuta wiekowy i Pani z telewizji.

Pani z telewizji
- Proszę państwa, jak wiemy ten skandaliczny spektakl nieodpowiedzialnego reżysera spowodował ofiary wśród wrażliwej młodzieży. Czy Państwo uważacie, że spektakle klasyki teatralnej powinny być urozmaicane współczesnymi "wstawkami" tego typu ?

Socjolog 1
- Nooo, eeee, no a i to jest niezwykle istotne pytanie, które Pani zadała, niemniej winniśmy spytać o to ludzi teatru, bowiem ta grupa zawodowa, ich kompetencje w tym zakresie, dużo mogłyby wnieść do naszej dzisiejszej rozmowy (tokuje słowotok)

Socjolog 2
- Ja bym pozwoliła się nie zgodzić z kolegą. Uwarunkowania psychospołeczne młodzieży w dzisiejszych czasach, nie pozwalają na tego typu zabiegi. Owszem zgadzam się, iż można rapować Bogurodzicę, ale znikać tak po prostu ?! Znikać sprzed oczu wrażliwych młodych ludzi - toć to doświadczenie traumatyczne, z całą pewnością odbijające się na przyszłym ich rozwoju. Czy Państwo wiedzą, iż ci młodzi ludzie, którzy przeżyli ten straszliwy horror, mówią starszym osobom „Dzień Dobry”!? Baa, nawet ustępują miejsca w tramwaju. Przecież to nawrót do zachowań purytańskich, ograniczających swobodny rozwój subkultur młodzieży.

Psychoterapeuta
- Pozwólcie Państwo, że wtrącę. Wsłuchując się w omawiane przez Państwa tezy, chciałbym zapytać Panią koleżankę socjolog - kiedy ostatni raz była na spektaklu teatralnym i jakie to wywarło na niej wrażenie?

Socjolog 2
- No wie pan, co to za pytanie, omawiamy przecież sprawy istotne dla młodzieży
i ten pożal się Boże karygodny przypadek.

Psychoterapeuta
- Uhm, niemniej nalegam na odpowiedź, bowiem wówczas będzie nam łatwiej ...

Socjolog 2
- Zamknij się Pan ...

Psychoterapeuta
- uhm, może to ukaże nam przeniesienia, które my dorośli ...

Socjolog 1 - Ja nie zgodziłbym się z moimi przedmówcami ....

Psychoterapeuta
( wykonując gest ręką) - Stop, jeszcze dokończę. Otóż mając na myśli przeniesienia, chciałbym się odnieść do moich doświadczeń z teatrzyku lakowego. Byłem wówczas małym dzieckiem i… kukiełka grająca księżniczkę ...

Pani z telewizji
- Niestety musimy kończyć, Ta ciekawa i pouczająca dyskusja, przynosząca wiele istotnych nowych aspektów z całą pewnością nie wyczerpuje. Ale proszę Państwa ( I tu zwraca się do widowni ) według sondaży i badań opinii publicznej, szkolnictwo jest niedofinansowane, a spadek produkcji zbóż jarych istotnie odbija się na kształceniu kadr akademickich Zachodniopomorskiego. Z całą pewnością jeszcze wrócimy do tematu. To na dzisiaj już tyle, dziękuję za uwagę.

Publiczność złożona z rodziców i zaproszonych gości bije brawa. Z pierwszego rzędu podnosi się persona w garniturze i kłania się publiczności - to Pan Burmistrz.
Na scenę wbiegają dzieci z przedszkola nr 5 - i śpiewają

Dzieci z przedszkola nr 5
 
- Ogórek, ogórek, ogórek ....

Na pianinie akompaniuje Pani Ela, katechetka, a Pani dyrektor przedszkola nr 5 nerwowo patrzy na dzieci. Dzieci śpiewając - nerwowo patrzą na Panią dyrektor. Gdy kończą
a publiczność bije brawa - Pani dyrektor kłania się z uśmiechem wskazując gestem Panią Elę, Pani Ela zaś - wskazuje gestem Pianino, Pianino zaś wskazuje dzieci, dzieci wskazują Pana Burmistrza - ten znów się podnosi i kłania się widowni ( jak poprzednio ).

Z tyłu widowni dwóch ochroniarzy wyprowadza łysiejącego faceta, który zbyt głośno spytał;

Facet z brodą
- A ten co teraz się kłania, o ten z pierwszego rzędu - to co to za gościu ?

x x x x x x x


Widownia pustoszeje, na scenę wchodzi sprzątaczka Pani Marianna Modrzejewska, pracownica tej szkoły - pracująca w niej od chwili przecięcia wstęgi i oddania budynku do użytku. Czyli od początku świata. Patrzy smutno na oberwane kotary kulis, papierki, torebki po popcornie, itd.

Pani Marianna -
 Sama nie dam rady - szepcze do siebie

Nagle materializuje się u podnóża sceny - Mistrz


Pani Marianna
- O Boże, ale mnie Pan wystraszył! Czym mogę Panu służyć, chociaż niewiele mogę .. Proszę wybaczyć

Mistrz podchodzi do Pani Marianny, witając się całuje jej dłoń

Mistrz
- Pani pozwoli jestem ...

Pani Marianna
- Ależ znam Pana, znam - śmieje się dobrotliwie Pani Marianna - jest mi bardzo miło.

Mistrz
- Mi również Pani Marianno, pozwoli Pani, że będę się do Niej tak zwracał ?

Pani Marianna
- Ależ proszę..

Mistrz klaszcze dwukrotnie w dłonie a scena zmienia się diametralnie. Kotara jest zapięta, wokół świeci czystością i dobrem. Chwilę później scena zakwita teatrem.
Widownia zapełnia się ludźmi w różnym wieku. Przybyli widzowie kłaniają się sobie nawzajem, rozmawiają półgłosem, rozlega się gong, potem kolejne aż wreszcie zapada cichy półmrok.
W świetle reflektorów pojawiają się na scenie; aktor ze szpadą przy boku i czaszką, grupa młodych ludzi w strojach punków, chór, zespół heavy metal, Mistrz, aktorka grająca Panią Ewę, aktorka grająca Panią Dyrektor, aktor grający Pana Burmistrza oraz pozostali grający role socjologów, psychoterapeutę, ochroniarzy i łysiejącego gościa. Gdy spektakl się kończy
a kurtyna idzie w dół - publiczność bije brawo, skanduje.

Publiczność
- Autor, autor, autor.( kurtyna powtórnie idzie w górę )

Na scenę wchodzi zmęczone i zgarbione - Życie. Kłania się nieporadnie i z zażenowaniem jak Wiesia Szymborska podczas przyjmowania Nagrody Nobla w Sztokholmie . Próbuje cos bąkać "nie trzeba, nie, nie trzeba, to..", próbuje wykonać uspokajający gest ręką. Uśmiecha się dobrotliwie a z wdzięcznością.

Publiczność klaszcze wstając z miejsc.

Na drugi dzień znaleziono martwą Panią Mariannę na schodach sceny auli. W środowisku zawrzało. Zebrała się Rada Pedagogiczna, kontrola z Kuratorium, dziennikarze, zaniepokojeni rodzice. Wszyscy byli zgodni - teatr, spektakle teatralne dla młodzieży są szkodliwe.
I ja myślę, że mieli zupełną rację.

Kurtyna - o ile jeszcze tam wisi


 Tadeusz Krzysztof Hajbowicz alias Al Ahmed

Carpe Diem 


Bracia i siostry  Homo Sapiens Sapiens i pozostali Naczelni, oraz mikroby pominięte w piśmie. Jeszcze tu nic nie ma. Ale będzie budujemy bibliotekę dla potomnych, dla Córciów głównie, ale i nie tylko. Prosiema o chwilę cierpliwości i wyrozumiałości ...

Brak komentarzy: